Z małym doświadczeniem chorobowym stwierdziłam że się nie poddam i żaden RZS mnie nie pokona. To jest wyzwanie i trzeba z tym walczyć...
Z pełnią nadziei i optymizmu zaczęłam wyszukiwać takie sporty z którymi sobie poradzę.Nudziły mnie godzinne rehabilitacje które wyglądały tak że podłączyli mnie pod urządzenia i tyle... Wolałam czegoś innego. Dowiedziałam się że w ośrodku obok mojego miejsca zamieszkania jest kriokomora.. Mówię ,czemu nie, przynajmniej tam nie leże... Pierwsza reakcja bombowa. Po 5 razach czułam się świetnie i fizycznie i psychicznie. Nie przeszkadzało mi już to że do komory wchodziłam z 70/80 letnimi ludźmi. Muszę nawet przyznać że śmiechu było po pachy :) Uzależniłam się totalnie. Naprawę świetne uczycie, jeśli ktoś z Was ma możliwość i dostęp to tego typu rehabilitacji to polecam i to bardzo bardzo mocno. Zaczełam stawiać sobie coraz to nowsze wyzwania.
Siostra zaproponowała mi żeby jechać z nią na obóz sportowy dla pływaków... Od dziecka wychowywałyśmy się "na wodzie"..lubię wodę.. Więc dlaczego by nie spróbować? Ale czy sobie poradzę...? Zaczęłam pływać i pływać. I doszłam do wniosku , że woda jest świetnym sposobem rehabilitacji. Pływałam na obozie, pływałam po obozie... Czułam się wolna i mniej chora:) I do dnia dzisiejszego uważam żę woda jest lekarstwem na wiele przypadków medycznych:) Z wiekiem wiedziałam co mi wolno a czego nie... Musiałam sobie odpuścić narty i snowboard ze względu na ubytek kości w kręgosłupie...Ale zastąpiłam to na narty biegowe:) Nie to samo , brak adrenaliny i prędkości no ale lepsze to niż nic :) Za dzieciaka mama mnie zapisała na tańce... nie tańczyłam wiele lat...Ale znalazłam inne rozwiązanie- ZUMBA. To daje mi radość, lepsze samopoczucie i zmęczenie...ale zmęczenie z pozytywną energią. Są elementy trudne dla mnie do wykonania ze względu na zakres moich ruchów ale zastępuję je wtedy innymi ruchami:) Również wspaniała forma rehabilitacji.
Z biegiem lat uważam że najgorsze jest zamknięcie się w domu... tzw. zapuszczenie się. To co że jesteśmy chorzy, ale nie możemy pozwolić żeby RZS zdominował nasze życie. Twierdzenie " nie idę to nie dla mnie bo ja mam RZS" jest błędnym rozumowaniem. Trzeba podchodzić to takich spraw , w taki sposób że ludzie zdrowi powinni takich jak My podziwiać. Powinniśmy wzbudzać w nich zainteresowanie , żeby mogli mówić "podziwiam ją, że pomimo choroby nie rezygnuje z niczego". Nie mówię tu o współczuciu bo nikt z Nas zapewne nie lubi tego słowa.
Kończąc, chciałabym powiedzieć że nie warto rezygnować z przyjemności i pasji... Każdą przyjemność można zastąpić czymś innym a najważniejsze jest żyć pełnią życia i wyjść do ludzi. Bo najgorsze jest zamknięcie się sam ze sobą...
Korzystajcie w miarę możliwości z każdego sportu jaki kochacie, ważne żeby sprawiało Wam radość:)