sobota, 16 lutego 2013

RZS. Dlaczego mnie to spotkało? Nie jestem z tym sama...

Tyle myśli mi się kłębi w głowie że siedzę na łóżku i próbuje wszystko poukładać tak żeby miało to ład i skład :)
I tak lata mijały , po zdiagnozowaniu choroby zaczęły się trochę schody, ale nie schody fizyczne tylko schody psychiczne... Coś co kiedyś było dla mnie życiem, czyli sport...stało się dla mnie czymś obcym z czym sobie pierwszy raz w życiu nie umiałam poradzić. Zwolnienie z wf-u  i obserwowanie jak inni ćwiczą i trenują a ja siedzę i patrze :/  Zaczęłam mieć problem z podstawowymi czynnościami: przykładowo miałam problem żeby odkręcić słoik z dżemem, okręcić butelkę, zapiąć sobie stanik... Podstawowe rzeczy a ja do ich wykonania potrzebowałam pomocy bliskich. To mnie strasznie przytłaczało i irytowało że zaczęłam być uzależniona od pomocy innych... Dobijało mnie to że jak chodziłam na rehabilitację byłam chyba jedyna młodą osobą na całej sali...Pamiętam że zastanawiałam się czy tylko mnie to spotkało, czy takich jak ja jest więcej czy takich przypadków to jak igły w stogu siana się szuka. Milion Pytań- Brak Odpowiedzi! Wieczorami zamykałam się w pokoju, płakałam i zadawałam sobie pytania " dlaczego ja" , " co ja takiego zrobiłam ze zostałam w taki sposób ukarana" . Kiedyś uważałam ze to jest kara która na mnie spadła i nie wiadomo skąd.
Rodzice postanowili mnie wysłać do sanatorium dziecięcego , do Cieplic. Zapierałam się nogami,  bo jak 16 ( już wtedy) letnia dziewczyna ma pojechać do sanatorium ? Wstyd! Inni wyjeżdżali nad jezioro, na morze a ja do sanatorium? Jak to! No ale pojechałam... I teraz z biegiem czasu mogę stwierdzić że to były jeden z moich najpiękniejszych chwil w życiu... Czemu ? Bo poznałam tam Wspaniałych Przyjaciół. Bo nikt nie był inny niż ja... Każdemu coś dolegało i wtedy poczułam że nie jestem sama z  RZS-em :) Byłam w grupie najstarszych ale były tak też dzieci 6/7 letnie i dogadywałam się z nimi jak równy z równym bo mieliśmy ten sam " problem" . Wymiana doświadczeń. Potem już nie było rozmów o chorobach tylko o rzeczach codziennych i kombinowanie jak tu zrobić psikusa albo jak tu wnieść do sanatorium jedno piwo i wypić na 5 osób :) Dni mijały na zabiegach , ćwiczeniach, spacerach i odpoczynku. Nie lubiłam borowiny, źle się po niej czułam, później się nawet okazało że borowina dla reumatyków nie jest wskazana:/ Miesiąc w sanatorium przeleciał w mgnieniu oka... Czas wracać do domu:( Czas rozstać się z przyjaciółmi. Szczególnie z Justyną. Do dnia dzisiejszego się przyjaźnimy, nawet jestem matką chrzestną jej syna :) Wróciłam do Poznania...jednak czułam że jestem trochę odmieniona. Tęskniłam za tamtymi ludźmi bo nikt mi nie zadawał pytań "a co Ci jest"... Rok później wróciłam znów do tego sanatorium z tymi samymi ludźmi:) I tą samą nadzieją na dobrą zabawę...
Później przyszedł trochę smutniejszy okres , trzeba było chodzić na komisję lekarska by dostać papier że jest się osobą niepełnosprawną, żeby uzyskać rentę socjalna. Komisja- nic fajnego! Za każdym razem jak szłam na komisję to miałam wrażenie , jakby mnie podejrzewali że ściemniam z chorobą żeby tylko dostać pieniądze. Poza tym ze słyszałam niemiłe uwagi to prawie musiałam używać łaciny :/
Przyszedł czas na pierwszą operację dłoni. Mówiąc "naszym językiem" , musieli mi skrócić ścięgna. Już po operacji było coś nie tak bo zrobili je za krótkie i nie mogłam zrobić pięści.. Płakałam, rehabilitanci naciągali na siłę , kazali wyginać a ja płakałam i ich prosiłam że nie bo mnie boli i żeby mi tak nie robili...Dziwne miny i spojrzenia. Znów przyszedł okres kiedy nie miałam ochoty na nic i powracało " DLACZEGO JA?".
Kiedyś przez przypadek albo i nie trafiłam do psychologa...Rozmowa trwała nawet szybko, ale pomyślnie. Wtedy coś zrozumiałam...
Zaczęłam się głęboko zastanawiać nad sobą, moim życiem i rodziną... Byli ze mną od początku, myślałam i wiedziałam że cierpieli równie mocno co ja. Wtedy uświadomiłam sobie jakie ja mam oparcie w nich, ile my razem przeszliśmy, wytrwaliśmy i kochamy się jeszcze mocniej. Zaczęłam patrzeć na świat trochę z innej perspektywy. Było coraz mniej pytań "dlaczego mnie to spotkało" .. Zaczęłam myśleć "to tylko RZS ,są gorsze choroby " i nie świat sie na tym kończy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz